Alternative für Deutschland (Alternatywa dla Niemiec) pokazuje, jak duże poparcie można zdobyć mimo prawnego statusu organizacji prawicowo ekstremistycznej oraz posiadania w swoich szeregach działaczy określonych przez niemiecki sąd mianem “faszystów”. Jakie poglądy wyznają jej członkowie, z którymi współpracę postanowiła zerwać nawet Marine Le Pen, a przy których czołowi posłowie Konfederacji wypadają na umiarkowanych i zachowawczych?
AfD powstała w 2013 roku i przez dekadę swojego istnienia zachowała spójność – kluczowymi elementami programu pozostały eurosceptycyzm i uprzedzenia względem muzułmanów. Partia miała wzloty i upadki, jednak w 2024 roku zdobyła rekordowe poparcie, co uczyniło ją drugim najpopularniejszym ugrupowaniem politycznym w kraju – Deutsche Welle pisało o nawet 30 procentowym poparciu we wschodnich landach.
Moment populistyczny
Według dwójki dziennikarzy, Sebastiana Freidricha i Ingara Solty’iego, sukces ten partia zawdzięcza pojawieniu się w niemieckiej polityce tak zwanego „momentu populistycznego”. Autorzy wskazują, że Niemcy przechodzą obecnie kryzys polityczny, na który składa się społeczne rozczarowanie liberalną demokracją i polityką unijną oraz historycznie niskie poparcie rządzącej koalicji. Już rok po objęciu stanowiska przez Olafa Scholza badania opinii publicznej pokazały, że następca Merkel zdecydowanie nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, a w styczniu tego roku sondaż wskazał, że 76% Niemców jest niezadowolonych z rządów kanclerza.
Z powodu rosnącej nieufności do największych partii, wyborcy gotowi są dać szansę ugrupowaniom mniejszym i młodszym – takim, które dają nadzieję na zmianę. Dlatego politycy AfD starają wyróżnić się na tle innych, proponując nierzadko szokujące rozwiązania i zajmując polaryzujące stanowiska (np. sugerując, że Ukraina powinna poddać się atakującej Rosji). Pozowanie na partię głębokich zmian okazało się wystarczająco przekonujące, aby skłonić część Niemców do porzucenia historycznych sentymentów, które dotychczas powstrzymywały ich przed głosowaniem na polityków posługujących się nazistowskimi hasłami. W zgodzie z duchem hasła z 1994 roku, głoszonego przez austriackiego konserwatystę Jörga Haidera, politycy AfD „mówią to, o czym reszta śmie tylko myśleć”. Za przykład takiej wypowiedzi mogą posłużyć słowa byłego lidera ugrupowania, Maximiliana Kraha: „Nigdy nie powiedziałbym, że każdy, kto nosił mundur SS, był automatycznie przestępcą”.
Nowa Prawica, stare uprzedzenia
Uprawiana przez partię polityka ma charakter populistyczny, jednak nie w potocznym znaczeniu głoszenia pustych obietnic w celu zaskarbienia sobie wyborców. Populiści składają jedną zasadniczą obietnicę – radykalnej zmiany, dzięki której społeczeństwo udowodni, że nie dało się „przechytrzyć” i podporządkować „szaleństwu” ideologii elit. Według politologa Hansa-Georga Betza populizm to taki styl retoryki, która opiera się na mobilizowaniu obywateli jako głosu zdrowego rozsądku przeciwko istniejącej strukturze władzy i propagowanym przez nią wartościom[1]. Alternatywa dla Niemiec podsyca więc lęki przed zjawiskami kojarzonymi z Unią Europejską – nakazem przyjmowania imigrantów, integracją międzynarodową (Wilkommenskultur – kulturą gościnności) i wolnym przepływem ludności – przedstawiając się jako zdroworozsądkowa alternatywa, która zapewni państwu bezpieczeństwo. W ten sposób z łatwością znajduje też uzasadnienie dla swojej ksenofobii, mającej korzenie między innymi w ideologii powstałego w latach 70. nurtu tzw. Nowej Prawicy – etnopluralizmu.
Pojęcie to opracował niemiecki socjolog, Henning Eichberg, zaangażowany od lat 60. w neofaszystowski miesięcznik „Nation Europa”. Ethnopluralismus jest nową odsłoną ideologii rasistowskiej, która powstała jako odpowiedź na kompromitację rasizmu biologicznego po II wojnie światowej. Etnopluraliści głoszą zamiast tego rasizm antropologiczny, wskazujący, że różnice między kulturami są na tyle fundamentalne, że niemożliwe jest bezkonfliktowe współistnienie różnych kultur w jednym państwie. AfD piętnuje szczególnie kulturę muzułmańską, która „nie pasuje do Niemiec” (punkt 7.6.1 w programie partii)[2]. Rozwiązaniem tego problemu ma być utworzenie „Europy ojczyzn”, stworzonej z jednolitych etnicznie państw narodowych (na polskim podwórku taką wizję propaguje na przykład poseł Suwerennej Polski, Dariusz Matecki). Plan ten ma być odpowiedzią na silne obawy w społeczeństwie – jak podaje Tagesschau, w badaniu z końca 2023 roku, aż 44 procent Niemców wskazało na migracje jako najważniejszy problem, z jakim boryka się kraj.
Populistyczna partia nie poprzestaje na hasłach i proponuje konkretne rozwiązania. Dla „podwyższenia poziomu bezpieczeństwa” postuluje znaczne poszerzenie kompetencji policji i przyspieszenie procesów prowadzących do skazywania przestępców – szczególnie tych pochodzących z zagranicy. Poluzowaniu ma ulec także legislacja dotycząca deportacji oraz przepisy regulujące posiadanie broni. Osoby chore psychicznie lub uzależnione od alkoholu i narkotyków należy umieszczać nie w szpitalach psychiatrycznych, ale w areszcie prewencyjnym, gdyż stanowią one, wedle polityków AfD, zagrożenie dla społeczeństwa.
Wspomniane punkty programu AfD ujęte są w sposób sugestywny, pozostawiając wiele dla wyobraźni prawicowych ekstremistów, pragnących państwa policyjnego, które piętnuje osoby chore i mniejszości wyznaniowe. W swoim zamiłowaniu do agresji zarówno politycy, jak i sympatycy AfD nie poprzestają zresztą na słowach – ilość aktów przemocy, których dotychczas dokonali jest zatrważająca. W czerwcu 2019 sympatyk AfD, Stephan Ernst, śmiertelnie postrzelił Waltera Lubcke, polityka opowiadającego się za przyjmowaniem uchodźców. W październiku 2020 roku, w Henstedt-Ulzburg, w Szlezwiku-Holsztynie, ówczesny członek AfD wjechał SUV-em w antyfaszystowską kontrdemonstrację, która odbywała się obok imprezy partyjnej. W maju tego roku czterech nastolatków (!) pobiło europosła SPD Matthiasa Ecke. Liczne i brutalne akty przemocy udowadniają najdobitniej, że niemiecką skrajną prawicę należy traktować poważnie.
Drugą, obok etnopluralizmu, ideą ważną dla niemieckich radykałów jest koncepcja tak zwanej „prawicy mozaikowej”. Środowisko AfD przejęło ją od socjalisty i związkowca Hansa-Jürgena Urbana, który posługiwał się terminem „lewicy mozaikowej”. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku ma to oznaczać dbałość o pluralizm czasopism, grup młodzieżowych, zrzeszeń artystów, stowarzyszeń studenckich, a w przypadku prawicy także grup chuligańskich, które dzięki swojej wielości, mają przyczyniać się do budowy wspólnego projektu politycznego, zachowując zarazem przestrzeń do indywidualnego rozwoju.Koncepcja Rechts-pluralismus [pluralizmu prawicy] jest rozwijana przez Benedikta Kaisera – młodego publicystę, politologa i asystenta posła AfD, Jürgena Pohla. Kaiser pochodzi z Chemnitz. Miasto to jest zagłębiem neonazistów, z którymi współpracował. Działał także z Götzem Kubitschkiem, dziennikarzem, weteranem Nowej Prawicy, który niejednokrotnie przemawiał na manifestacjach antyislamskiego stowarzyszenia PEGIDA i przyczynił się do jego radykalizacji.
Szpiedzy, spiskowcy, obrońcy ojczyzny
Oprócz wsparcia kadr ideologów i działaczy, AfD otrzymuje także środki finansowe od rodzimych bogaczy. Hartmut Issmer, inżynier budownictwa z Erlensee w Hesji, znany ze swego antysemityzmu, przekazał AfD darowiznę w wysokości 265 000 euro. Upublicznienie informacji o tym, kto finansuje partię, wiązało się z dwoma skandalami.
Pierwszy z nich wybuchł w grudniu 2022 roku, gdy niemieckie służby aresztowały 25 osób pod zarzutem działalności terrorystycznej. Wydarzyło się to po tajnym spotkaniu w poczdamskim hotelu, na które zaproszono inwestorów, m. in. założyciela sieci BackWerk, Hansa-Christiana Limmera. Wśród zatrzymanych znaleźli się tak zwani „Obywatele Rzeszy”, Reichsbürger, czyli osoby wierzące, że Republika Federalna Niemiec, zgodnie z prawem, nie istnieje i w związku z tym posługujące się samodzielnie stworzonymi paszportami Rzeszy Niemieckiej. Postępowanie wszczęto także wobec pułkownika Bundeswehry Maximiliana Edera oraz sędziny i posłanki AfD, Birgit Malsack-Winkemann. Usłyszeli oni zarzuty zdrady stanu i terroryzmu. Jak wykryła policja, spiskowali oni przeciwko państwu, planując pucz, w wyniku którego władzę w kraju przejąć miał „książę” Henryk XIII Reuss.
O działanie wbrew interesowi państwa oskarżono także asystenta wspomnianego wyżej obrońcy „dobrego imienia” SS – Maximiliana Kraha, który w trakcie pełnienia swojej funkcji, miał szpiegować dla Chin. Gdy okazało się, że sam Krah z kolei, jak podaje m.in. Wyborcza, otrzymywał pieniądze od Kremla, za pośrednictwem rosyjskiej tuby propagandowej – portalu Voice of Europe, doszło do drugiego skandalu. Do dziś, serwis został zablokowany w wielu krajach Europy, w tym w Polsce (zdążyli tam jednak udzielić wywiadu Dominik Tarczyński z PiS-u oraz Roman Fritz z Konfederacji).
W trakcie konspiracyjnych rozmów, oprócz przejęcia władzy w państwie, planowano rozwiązanie kwestii mniejszościowej, w stylu brytyjskiego Planu Rwanda, które miało polegać na masowej deportacji osób ubiegających się o azyl lub nieurodzonych na terenie Niemiec (nawet tych, którzy posiadają niemieckie obywatelstwo). Miałoby to pomóc w utworzeniu jednolitego etnicznie społeczeństwa. Ten sam cel zakłada „program pozytywny” AfD, czyli postulowana przez partię tzw. „polityka prorodzinna”, polegająca na finansowej gratyfikacji par posiadających dzieci (wzrost dzietności wśród „rodowitych Niemców” ma być krokiem na drodze do etnicznego ujednolicenia) i nowa polityka mieszkaniowa. Według partii „posiadanie domu promuje więzi z ojczyzną oraz chęć zachowania i utrzymania własnego środowiska” (punkt 14.7), dlatego krytykują oni kontrolę czynszów i chcą przyczynić się do prywatyzacji nieruchomości. Jak jednak pokazał brytyjski program rządowy, Right To Buy, z okresu rządów Margaret Thatcher, długofalowym skutkiem skupu mieszkań przez obywateli i ograniczania zasobu lokali socjalnych jest ogromny wzrost kosztów najmu. Innym efektem takiej polityki będzie także utrudnienie akomodacji dla przyjezdnych w przyszłości. Według niemieckiego portalu Pro Asyl, „już na konferencji w dniu 6 listopada 2023 r. szefowie rządów federalnych i stanowych podkreślili, że chcą »znacząco i trwale« ograniczyć »zachęty do wtórnej migracji do Niemiec« i w ogóle zmniejszyć liczbę osób ubiegających się o azyl.”
Pierwszy znaczący skok w sondażach partii nie został jednak zapewniony przez jej stanowisko w kwestii migracji, ale w sprawie drugiego w kolejności zmartwienia Niemców – polityki klimatycznej. Kontrowersje i sprzeciw wewnątrz rządzącej koalicji (oraz wśród wyborców) wzbudził przede wszystkim projekt Roberta Habecka z partii Zielonych. W celu zmniejszenia ilości emitowanego dwutlenku węgla, na niemieckie gospodarstwa domowe miał zostać nałożony wymóg zamontowania elektrycznych pomp ciepła. Dla obywateli ich koszty okazały się jednak nieakceptowalne, nawet przy rządowym dofinansowaniu. To właśnie wówczas Alternatywa dla Niemiec prawdziwie zabłysnęła jako partia denialistyczna, powielając hasła koncernów paliwowych o korzystnym wpływie dwutlenku węgla na środowisko. Dzięki temu, to do niej Niemcy zwrócili się, gdy chciano obciążyć ich kosztami zielonej transformacji. W programie partii zaznaczone jest jasno: „AfD mówi »tak dla ochrony środowiska«, ale kładzie kres »polityce ochrony klimatu«, planom dekarbonizacji i »transformacji społeczeństwa«” (punkt 12.1). Ignorując problemy związane z zapotrzebowaniem na zieloną energię, AfD opowiada bajki, rodem z ideologii Blut und Boden, o harmonii i szacunku do natury, które są ważne jedynie dla narracji o przywiązaniu do ziemi i narodowości. Z tego samego powodu wskazuje na konieczność przeciwdziałania wyludnianiu obszarów wiejskich oraz, zgodnie z tradycją Trzeciej Rzeszy, staje w obronie praw zwierząt.
AfD ma w swoim programie także elementy „wolnościowe”. Na poziomie państwowym, partia postuluje wprowadzenie w Niemczech demokracji bezpośredniej, na wzór szwajcarski, zastąpienie bliżej nieokreślonej części instytucji publicznych prywatnymi i co za tym idzie – zmniejszenie roli państwa. Na poziomie jednostkowym zaś – zniesienie ograniczenia prędkości na autostradach i ułatwienie dostępu do broni. Alternatywa opowiada się także za „dowolnością wyboru środka transportu”, uznając, że preferowane przez lud są i być powinny samochody osobowe, które dzięki ulepszaniu technologii rur wydechowych, mają z czasem wpływać na atmosferę coraz mniej szkodliwie. Zdaniem partii, takie działanie na rzecz środowiska jest w zupełności wystarczające. Rzekome „wymuszanie przechodzenia na transport publiczny” i prawo drogowe, AfD uznaje za „szykany” (punkt 14.5). Na drodze do osiągnięcia tak rozumianej wolności stoi oczywiście Unia Europejska, jako organizacja „ograniczająca suwerenność”, dlatego naczelnym zadaniem partii jest zredukowanie jej wpływu do funkcji gospodarczej albo po prostu opuszczenie wspólnoty. W swym sprzeciwie wobec unijnych planów wycofywania samochodów benzynowych, AfD nie jest jednak osamotniona – na przykład według posła CSU, Manfreda Webera „Niemcy to państwo samochodów”. Niewykluczone, że to właśnie radykalizm AfD popycha inne partie do sprzeciwiania się zmianom na rzecz klimatu.
Perspektywy na przyszłość
Zdarza się, że ze względu na swój antyestablishmentowy charakter, partie populistyczne, po dojściu do władzy, tracą na wiarygodności. Okazuje się, że nie są one już frakcją opozycyjną, buntowniczą, ale częścią krytykowanego wcześniej systemu. Według Betza, partie populistyczne po objęciu sterów rządu mają szansę przetrwać pod dwoma warunkami. Po pierwsze – jeśli zachowają silne przywództwo, po drugie – jeśli dowiodą swojej skuteczności[3]. Na dłuższą metę nie będzie to jednak proste zadanie – ciągłe negowanie zmian klimatu nie zatrzyma ich postępu, podobnie jak wysyłanie na morze kolejnych oddziałów Frontexu nie usunie potrzeby migracji z powodu wzrastających upałów. Krótkowzroczność prawicy może więc okazać się jej największą słabością. Tymczasem jej przeciwnicy powinni skupić się na działaniach, które przyniosą długofalowe skutki.
Jeśli, jak pokazał to przypadek Niemiec, nieodpowiednio realizowana polityka klimatyczna prowadzi do dalszych zwycięstw politycznych prawicowych denialistów, to dołożenie wszelkich starań w walce o sprawiedliwą społecznie zieloną transformację, jest najwyższą odpowiedzialnością dzisiejszej lewicy. Wszystko wskazuje na to, że nie uda się sprostać wyzwaniu, jakim jest kryzys klimatyczny, wyłącznie za pomocą walk na poziomie polityki parlamentarnej. Nie można zrezygnować z podejmowania starań o zaangażowanie w działalność polityczną i obronę realnych interesów tych samych grup społecznych, które są podatne na uleganie przekazowi prawicowych demagogów. Lewica nie wygra z prawicą w grze w populizm, w której najlepiej sprawdzają się odwołania do interesu narodowego i „zdrowego rozsądku” ludu. A walka o zieloną transformację jest grą na czas.
[1] Zob. H. Betz, Warunki sukcesu (klęski) populistycznych partii radykalnej prawicy we współczesnych systemach demokratycznych. w: Demokracja w obliczu populizmu, tłum. A. Gąsior Niemiec, Warszawa: Oficyna Naukowa, 2007.
[2] Z programu AFD: “7.6.1 Der Islam gehört nicht zu Deutschland”. https://www.afd.de/wp-content/uploads/2023/05/Programm_AfD_Online_.pdf. dostęp: 17.06.2024 20:00
[3] por. Demokracja w obliczu populizmu. s. 273-274.